czwartek, 11 lutego 2016

Twoje ciało potrafi więcej, niż podpowiada ci twój umysł

Twoje ciało potrafi więcej, niż podpowiada ci twój umysł.
 Znacie to słynne zdanie? Kobiety na pewno znają. Bo myślę, że każda choć raz w życiu próbowała przebrnąć przez Skalpel Chodakowskiej. Ja próbowałam nie raz i pochwalę się, że nie raz mi się udało! :) Nie ma się jednak za bardzo czym chwalić, bo z killerem już tak 'łatwo' nie poszło. Ale nieważne czy szło mi dobrze, czy źle to zawsze kończyło się tak samo. Nie udało mi się nigdy nie stracić po kilku podejściach motywacji. Nie tylko do tego konkretnego treningu. Ale do każdego. Po tygodniu, dwóch.. czasem po miesiącu. Zawsze w końcu się poddawałam. I zachodzę w głowę, jak to zrobić, żeby trzymać się postanowień o regularnych ćwiczeniach?


 Nie wiem skąd to się u mnie wzięło, bo jestem raczej osobą zapartą, która kończy to co zaczęła. Jedynie w kwestii treningu sobie nie radzę. Mogę jedynie podejrzewać dlaczego tak jest. A myślę, że jest tak dlatego, bo zawsze ćwiczyłam po to, żeby siebie zmienić, kogoś zadowolić, poprawić coś w wyglądzie. Nie jestem chuda, ale gruba też nie. Od zawsze walczyłam z kompleksem nieproporcjonalnie dużych ud, ale poza tym chyba nie mam na co narzekać. Mój były chłopak studiował na AWF, był wysportowany, dobrze zbudowany. Zawsze mi się wydawało, że tego samego oczekuje ode mnie. Więc starałam się ćwiczyć. Ale miałam nie dobrą motywację. I dlatego odpuszczałam. Kiedyś ćwiczyłam, bo sporo osób w mojej rodzinie żartobliwie komentowało "Chyba ci się przytyło troszkę?" - a takich żartów chyba żadna dziewczyna nie rozumie. Ćwiczyłam, mimo że wcale nie sprawiało mi to przyjemności. Odpuszczałam.
 Wczoraj spontanicznie postanowiłam dać szansę Chodakowskiej. Odpaliłam Skalpel. Dobrnęłam (cudem!) do końca. Obudziłam się dziś z potwornymi zakwasami i... ucieszyło mnie to. Chyba nigdy nie czułam takiej radości z powodu uczucia bólu. I dziś poszłam za ciosem i wykonałam jeden z moich dawniej ulubionych treningów interwałowych. Piszę tego posta ledwie żywa, ale... szczęśliwa! Nigdy, przenigdy wcześniej nie czułam radości z ćwiczeń! Myślałam, ze to bajki, że można coś takiego czuć.
 Wiem, ze wytrwam. Bo nic sobie nie postanawiam. Nie chcę już ćwiczyć, by coś w sobie poprawiać, poza samopoczuciem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz